Słodziak…

Długo nie wytrzymałam i już wczoraj oswobodziłam słodziaka z pudełka. A z samego rana na specjalne życzenie Emigrantki robiłam jej fotki.

Poznajcie moją Mirabelkę:

Imię Mirabella pochodzi od łacińskiego słowa mirabilis oznaczającego „wspaniały”, a ona właśnie taka jest.

Na głowie ma uroczą opaskę – kokardę, na której rogach dyndają sztućce. Trochę obawiam się o te loczki, ale w planach i tak już mam zmianę wiga.

Butki są jednak plastikowe, ale w porównaniu z butkami Dal Coco muszę przyznać, że są ładne.

Sukienusia to majstersztyk, dopracowana w każdym detalu, no i ta urocza torebeczka z kokardką – miodzio.

Tym samym Mirabelka dołącza to mojego stadka, jak to mówi Imago, „dyniogłowych”. Teraz jest równowaga: dwa na dwa.

Niestety na razie jest sama, bo cała reszta jeszcze w pudle. Remont się jeszcze nie zakończył i słodziak będzie musiał poczekać, aż pozna resztę i dostanie jakieś „codzienniejsze” ubranko. Zresztą w obawie przed kurzem zaraz też powędruje z powrotem do pudełka.

Nie mogę się otrząsnąć. Ona jest cudowna!!! Zaczynam już bredzić z tego zachwytu.

A…. bym zapomniała na koniec jeszcze jedna fotka paskudy, która wywołuje szybko rozprzestrzeniającą się epidemię.  „Bezimienna” mała Blythe, której nie mogłam się oprzeć:

Pozostając pod wpływem zauroczenia słodziakiem, pozdrawiam wszystkich odwiedzających. Dziękuję za uwagę! Pa! Pa! Cześć i czołem!!!